21 stycznia 2016

Wróciłem

Cieszył się z tego wyjazdu. Jego Przyjaciel zabrał go na wycieczkę autem. Daleko, nie rozpoznawał okolic, do których się wybrali. Przyjaciel uśmiechał się do niego, proponował zabawę w lesie. Z radości prawie się na niego rzucił. Śmiali się.
Zatrzymali się na przerwę. Z ulgą przywitał zapach drzew, nie przepadał za jazdą samochodem. Wyskoczył i pobiegł pod najbliższe drzewo. Usłyszał trzask drzwi i pisk opon. Odwrócił się.
Samochodu nie było.
Zignorował powiew przygody, zaczął biec za pojazdem. Krzyczał do Przyjaciela. Krzyczał, żeby tamten się wrócił, że zapomniał o nim. Bardzo szybko się zmęczył. Szedł. Płakał. Samochód Przyjaciela dawno się ulotnił, ale podążał dalej, wzdłuż drogi. Inne auta mijały go, żaden się nie zatrzymał.
Zaczęło robić się zimno. Trząsł się, nie miał już siły ruszać kończynami. Niebo pokryło się iskrzącą czerwienią. Buchał kłębami pary. Zatrzymał się. Na chwilkę, zaraz zacząłby znowu iść. Tylko odpocznie. Tylko troszeczkę.
Śnieg padał.

Czuł Jego obecność. Nie mógł się pomylić, nie po tylu trudach, jakie przeżył. To On. Zawył, przyspieszając do galopu. Gałęzie trzaskały pod jego naporem, ptaki zrywały się z gałęzi.
Znalazł Go, był blisko. Podekscytowanie wypełniło jego ciało. Płonął. Słyszał Jego kroki, szybki oddech. I zapach.
Ten sam, który napawał go nadzieją przez ostatnie lata, ten sam który go zostawił na pastwę losu.
Widział już Jego drobne ciało. Czyżby wtedy był aż tak mały?
Zwolnił. Wyrzucił tylne łapy trochę dalej. Odbił się od przewróconego drzewa. Ten, którego tak dawno nazywał Przyjacielem, przewrócił się. Wyrzucił gardłowe warknięcie.
Usłyszał Jego wrzask. On próbował wyrwać się spod jego ciężkich łap. Płakał, chyba też się zmoczył. Kiedy zbliżył swój najeżony ostrymi zębami pysk, przestał się ruszać.
W końcu widział jego twarz. Usłaną strachem. Zaśmiał się, Jego ciało wzdrygnęło, zaniosło się łkaniem.
- Hej, to ty, prawda? - powiedział ludzkim głosem.
- Proszę, nie rób mi krzywdy, proszę! - załamał mu się głos - proszę!
- Zanim cokolwiek zrobię, zadam ci jedno pytanie. - Warknął krótko. - Pamiętasz tą małą kulkę, co wyrzuciłeś na ulicę? - Oczy, mimo, że załzawione, powiększyły się Mu do rozmiarów talerzy. - Wróciłem.

Jęki bólu rozeszły się po lesie.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim.
Maira Gall