22 lutego 2017

Mosty

Nic nie jest w porządku. Nie chcę, żeby odchodzili. Tak, nie wiem, co robić. To nie jest takie proste.
Uważacie, że nic mnie nie obchodzi. Że jestem dzieckiem idealnym, które same poradzi sobie w życiu, ma na to idealny plan. Ja też jestem człowiekiem, czasem może mi coś nie wyjść.
Czasem mam po prostu dość.
Uważacie, że odrzucam od siebie ludzi, że jestem wyrzutkiem, nie potrafię się dostosować. Ja się nie umiem bawić z ludźmi, dla mnie to nie jest zabawa. To, że wam odmawiam, jest tylko i wyłącznie moją sprawą.
Też czuję. Rani mnie to, jak mnie traktujecie, jak patrzycie na mnie z pogardą. Rani mnie to, jak mnie wykorzystujecie do własnych celów. Rani mnie też, jak źle mówicie o ludziach, których szanuję. Nie chcę was znać, skoro tacy jesteście.
Patrzę, jak wszyscy znikacie. Jedno po drugim. Obwiniam się o to, że ode mnie odeszliście. Wiem, że nie mogę nic zrobić, że spalone mosty nie dają szansy na powrót. Stoję na ich końcach, tępo wpatrując się w płonące sznury, które pękają ot tak. Muszę się spieszyć.
Bo światło tych mostów próbuje mi pomóc. Wskazać kolejne i kolejne. Wszystkie tak delikatne, że wystarczy iskra.
Ale ja już nie mogę. To za bardzo boli. Chcę tkwić w jednym miejscu. Nie mam już siły na kolejne kroki.
Tak bardzo boli.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim.
Maira Gall